„Ćwiczenia medytacyjne i trening umysłowy” – świadectwo Joanny
Zapraszamy Was na świetne świadectwo i zarazem ostrzeżenie Czytelniczki bloga – Joanny – przed „wspaniałymi” książkami, które promują potęgę umysłu na zasadzie treningu medytacji, oddechu itp.
Książki tego typu nie jednokrotnie zostają BESTSELLER’ami na całym świecie.
Skoro świat rządzony przez szatana tak bardzo promuje tego typu praktyki to nie ma co się dziwić, że skutki są „jakie są”…
Zapraszamy gorąco i polecamy podawać artykuł znajomym bo z pewnością wiele osób ma na swoich półkach tego typu pozycje.
ŚWIADECTWO DOTYCZĄCE tzw. ćwiczeń medytacyjnych opartych na oddechu związanych z treningiem umysłowym
Mam na imię Joanna, chciałabym podzielić się tym co zdarzyło się u mnie ponad 10 lat temu gdy stosowałam ćwiczenia relaksacyjne na zasadzie oddechu mające na celu poprawić pamięć i koncentracje z książki szwedzkiego autora Bosse Angelöw-a pt ”Jak się uczyć skutecznie, szybko i przyjemnie”. Zachęcona tytułem owej książki i zapewnieniami autora popartymi badaniami wykazującymi skuteczność owych ćwiczeń postanowiłam sama je na sobie wypróbować.
Dodam jeszcze, ze na ta książkę “trafiłam” przygotowując się do matury. I jako ze ten egzamin dojrzałości jak jest on nazywany jest związany z dłuższym niż zazwyczaj “siedzeniem” nad książkami, wkuwaniem i tak dalej chciałam sobie w ten sposób moja wiedzę lepiej i szybciej przyswoić, a także rozluźnić się i zrelaksować. Miałam przy tym tez nadzieje, ze jakoś łatwiej będę mogła wiele rzeczy zapamiętać, tym bardziej ze moje przedmioty maturalne tyczyły się historii i języka obcego, gdzie w jednym wypadku jest dość spora liczba dat dla zapamiętania, a w przypadku języka jest to jak wiadomo niezliczona liczba zwrotów czy słówek.
Jednak jakoś tak wyszło, że z braku czasu nie bardzo wtedy przykładałam się do tych ćwiczeń i zajęłam się nimi dopiero po liceum jakieś 4 lata później. Wtedy to uczęszczałam do szkoły policealnej wieczorowej. W tym czasie nie pracowałam jeszcze i miałam przez to więcej czasu, by moc się nad tymi ćwiczeniami bardziej skupić i je wcielić w życie, że tak powiem. A jeśli chodzi o tą ostatnia sprawę to byłam bardzo konsekwentną w myśl tego co autor książki pisał by tych ćwiczeń pod żadnym pozorem nie przerywać. Tak tez gdy z jakichkolwiek powodów nie udało mi się ich wykonać w ciągu dnia to ćwiczyłam wtedy tuż przed zaśnięciem. Dodam jeszcze, że często starałam się wybierać w ciągu dnia taka porę by nikt mi nie przeszkadzał. To był jeden z warunków tego ćwiczenia, choć w praktyce nie zawsze się to udawało. Oczywiście jak ktoś nagle mi przeszkodził miało to wtedy oddźwięk w niezbyt miłych odczuciach czysto fizycznych jakby ktoś nagle wyrwał nas ze snu. Dodatkowo czułam wtedy również mało przyjemne kołatanie serca.
Ale wrócę teraz do samych ćwiczeń.
Powiem krótko, w czasie ich trwania przenosił się człowiek niejako w inny stan świadomości. Były to przecież ćwiczenia oparte na oddechu połączonego z medytacja. Ten fakt nie był mi jednak na początku tak świadomy, jak ja to teraz widzę. Autor książki dobrze się zabezpieczył, twierdząc żeby nie zwracać uwagi na rożne symptomy naszego ciała, które w tym czasie mogłyby się pojawić, jak uczucie zimna, mrowienia, nagłego natłoku niezrozumiałych dla nas myśli bądź uczuć, uczucia ciężkości czy odrętwienia, a nawet bólu. Ćwiczenie trzeba było rozpocząć rozgrzewkę jak ja to nazywam czyli przy zamkniętych oczach trzeba było się wyciszyć .A także faza zakończeniowa czyli takim powolnym przechodzeniem do stanu świadomości, w tym sensie by po zakończeniu ćwiczenia posiedzieć w tej pozycji jeszcze chwile z zamkniętymi oczyma, a potem dopiero je otworzyć. Zakazane było nagłe otwieranie oczu czy tez gwałtowne wstawanie.
Dodam tylko, iż autor mimo, iż ostrzega nas przed niejakimi skutkami ubocznymi tych ćwiczeń to jednak według mnie robi to mało przekonywująco. Twierdzi, że ze jeśli już takie zdarza się, to są one bardzo rzadko spotykane, lub tez mogą wystąpić ale u osób mających już jakieś problemy psychiczne, albo na wskutek tzw. przetrenowania czyli np kilku godzinnej medytacji w ciągu dnia zamiast kilkunastominutowego treningu tak jak jest to zalecane.Dalej twierdzi on, że jeśli ktoś skrupulatnie i dokładnie będzie stosował się do zasad wykonywania tych ćwiczeń (co ja czyniłam), to nie powinien mieć z owym treningiem żadnych problemów i owe nieporządane objawy nie powinny u takiej osoby wystąpić.
Ale przejdę już do samych odczuć w trakcie tego ćwiczenia. Ćwiczenie polegało jak już wspominałam wcześniej na znalezieniu sobie takiego miejsca i czasu w ciągu dnia, by nam nikt w tym czasie nie mógł przeszkodzić. Należało usiąść wygodnie na czymś najlepiej z oparciem i zamknąć oczy próbować wyciszyć myśli, a następnie zacząć liczyć wydechy. (To była jedna z wersji tego ćwiczenia). Byly ich w sumie trzy. Każdy mógł sobie wybrać indywidualnie taka którą jemu najbardziej pasowała). Nie należało się wtedy skupiać na żadnej myśli czy uczuciu. Należało je ignorować i dalej skupiać się tylko i wyłącznie na liczeniu wydechów. Po jakimś czasie czuło się ze nasze członki staja się coraz cięższe, takie jakby bezwładne, a także następowało uczucie zimna (ja starałam się jeszcze przed rozpoczęciem tych ćwiczeń przykrywać kocem). Szarość pod zamkniętymi powiekami powodowała, że człowiek czul się jakby zawieszony w próżni. W trakcie ćwiczenia jakby odłączeni zostaliśmy na chwile od otaczającego nas świata.
Teraz wiem, że ja wtedy wchodziłam nieświadomie w trans i otworzyłam w ten sposób “furtkę” na inne światy czy tez byty. Ale te skutki uboczne dały na siebie trochę poczekać. Niestety obiecanej super pamięci czy koncentracji nie było u mnie widać. Zamiast tego czułam się jakaś taka otępiona i znużona wszystkim. Coraz bardziej zamykałam się w sobie i na świat i na ludzi. Mimo, iż nigdy nie byłam dusza towarzystwa to teraz jeszcze trudniej było mi nawiązywać kontakty.
Po jakimś czasie zaczęłam doświadczać skutków ubocznych tych ćwiczeń. Zaczęłam miewać koszmary, ale nie takie jakieś zwyczajne. Były one związane z odczuciem fizycznym. Jeden z nich pamiętam nazbyt wyraźnie do dziś i chyba nigdy nie zapomnę. Śniłam, że widzę domek o kurzej stopie, a potem poczułam jak jakaś porośnięta czarna dość długawa i gęstą sierścią, łapa z pazurami przesuwa się od mojego prawego biodra w kierunku pachy. Uczucie było tak bardzo fizyczne, ze przerażona od razu się obudziłam. Zapaliłam światło i nie mogłam już dłużej tej nocy zasnąć, bojąc się, że ponownie się to zdarzy. Następną rzeczą były widziane przed snem wykrzywione w okropnych złowieszczych grymasach zwierzęcopodobne twarze ze świecącymi na żółto oczami i kłami lub jakieś bladotrupie twarze jakiś nie znanych mi wcześniej ludzi lub dzieci. To było tak straszne, że bałam się ponownie zamknąć oczy, bo pojawiały się one tuż przed tym zanim chciałam zasnąć i leżałam już w łóżku. Do tego bałam się panicznie ciemności. Najlepiej to spałabym wtedy przy zapalonym świetle.
Za to w ciągu dnia czasem, gdy wykonywałam czynności związane z jakimś hałasem jak odkurzanie to miałam uczucie czyjejś fizycznej obecności, tak ze musiałam czasem wyłączyć dany sprzęt, by sprawdzić czy wszystko jest w porządku, choć wiedziałam, że nikogo kolo mnie nie ma z istot ludzkich. Jednak to uczucie czyjejś obecności mnie nie opuszczało. Wieczorem gdy wchodziłam do pokoju to miałam wrażenie, że przedmioty w moim pokoju zmieniają swoje kształty na złowrogie. Wiem. że to może brzmieć niewiarygodnie, ale tak było. Pamiętam, że pewnego wieczoru siedziałam przy ławie w pokoju i popatrzyłam na chwile w stronę mojego biurka. Na nim paliła się lampka, a na ścianie powiesiłam sobie zdjęcie jakiejś nieznanej modelki. Twarz jej była uśmiechnięta. Nagle jej twarz przybrała taki znany mi już złowieszczy wykrzywiony uśmiech. Przestraszyłam się bardzo i pomyślałam, że ja chyba już zaczynam wariować. Przetarłam oczy i znów popatrzyłam na to zdjęcie. To samo. Raz był to normalny uśmiech, który w oczach dosłownie się zmieniał!
Pamiętam, że zdarłam szybko to zdjęcie ze ściany i wyrzuciłam do kosza.
Często też w tym czasie miałam depresyjne myśli, niechęć do życia. Czułam jakbym była bez energii życiowej. Nic mnie nie cieszyło. No i do tego ten wszechobecny strach lub lęk przed czymś, czego nie mogłam bliżej nazwać ani zdefiniować. Bałam się ale tak naprawdę nie wiedziałam czego.
Ale to jeszcze nie koniec moich niepokojących odczuć w tym czasie. Po jakimś czasie zaczęło mnie w nocy “coś” nawiedzać i dusić. Na początku myślałam, że to dusza czyśćcowa więc zaczęłam się za nią modlić. Na początku modlitwa pomagała i to „coś“ odpuszczało. Potem moja modlitwa przynosiła odwrotny skutek i to „coś“ jeszcze bardziej się nade mną znęcało jak slyszało, że się modlę.
Próbowałam szukać w tym czasie pomocy na zewnątrz u sióstr zakonnych i jednego ojca egzorcysty. Rady jakie usłyszałam, to to, że mam się dalej modlić to wyjdę z tego; a druga żebym spaliła te książkę. Tak wiec zostałam z moim problemem sama. Co prawda po jakimś czasie objawy ustąpiły jak tylko zaprzestałam tych ćwiczeń.
Jednym z bodźców były moje odczucia. Wiedziałam, że jak tak dłużej będzie to koniec ze mną. Zapędzę się w jakąś chorobę psychiczną. Drugim rozwiązaniem była moja mama, która mi opowiedziała o jednej z audycji w Radiu Maryja, że tymi ćwiczeniami zabrnęłam za daleko i nieświadomie zaczęłam medytować, a tym samym weszłam na niebezpieczny grunt. Jedni nie mają z tego tytułu żadnych objawów a inni wręcz przeciwnie. Brnąc dalej według tej audycji mogłabym być w stanie kiedyś popełnić samobójstwo. W tym wypadku ta audycja przyszła mi z pomocą.
Niestety ze skutkami ubocznymi tych ćwiczeń borykam się do dnia dzisiejszego. Co prawda nie mam już tego rodzaju koszmarów ani nie widzę tych obrzydliwych twarzy, ale czasem mam jeszcze poczucie czyjejś obecności lub nawiedza mnie czasem ten byt (bajkę o tzw. paraliżu sennym można zapomnieć), lub tez strasznie się boje po obejrzeniu horroru działającego na psychikę. Często takie poczucie niewyjaśnionego lęku pojawia się, gdy chce kogoś przed tego typu ćwiczeniami ostrzec.
Kończąc moje świadectwo chciałabym wszystkich ostrzec przed tego typu ładnie nazwanymi i nam ładnie sprzedanymi praktykami medytacyjnymi.
Niestety w internecie można przeczytać prawie same zalety stosowania treningu autogennego i ćwiczeń oddechowych. Z mojego doświadczenia wiem, tu potrzebna bardzo dużą doza ostrożności. Ja po moich doświadczeniach trzymam się od kursów medytacji, yogi, prób wychodzenia z ciała, podróży, świadomego śnienia (OBE) itp. z daleka.
Pozdrawiam wszystkich czytających moje świadectwo i ciesze się, że dotrwaliście do końca
Joanna
54 Comments. Leave new
Ja przy podobnych atakach zawsze prosiłem Jezusa o pomoc i On nigdy mi tej pomocy nie odmawiał więc demony się wycwaniły i zaczęły przybierać w snach postacie miłych kobiet, które zmieniały się tylko na chwilę przed atakami, które mimo że trwały po zaledwie kilka sekund to nieźle szarpały mi nerwy. Dopiero za radą Andrzeja ( wielkie dzięki ! ) zacząłem po kilka razy dziennie odmawiać Ojcze Nasz i mam względny spokój. Kiedyś jeszcze zanim zacząłem czytać Słowo Boże to czasami leżąc na łóżku wprowadzałem się w stan odlotu poprzez regularny i głęboki oddech. Miałem wtedy uczucie jakbym leciał ale po czymś takim spanie miałem z głowy przez koszmary. Oczywiście nie wiązałem tych dwóch spraw bo nie miałem o tym pojęcia ale dzięki Bogu, który sprowadził mnie na dobrą drogę i tak samo sprowadził Ciebie Joasiu.
Obecnie miewam ataki z własnej winy bo zawsze mnie podkusi żeby obejrzeć jakiś głupi film a potem są tego skutki. Trzymaj się. Pan jest z Tobą.
Krzysiek, cieszę się, że pomogło.
Mam podobne doświadczenia jednak z „podróżami po za ciało”, opisałem to na moim blogu jako przestrogę. wszystko to są działania demonów. Cała ta medytacja i stany mające pomóc poznać siebie to pułapka tych bytów. Bardzo często takie stany jak opisała tu Joanna maja ludzie po długotrwałym okresie picia lub brania narkotyków. Demony lubią używki, ponieważ również otwierają człowieka na kontakt.
tutaj podobny temat na moim blogu :
http://arkabushiego.blox.pl/tagi_b/5697/numerologia.html
Dziekuje Krzysztofie:)Ja wlasnie wtedy po raz pierwszy zwrocilam sie o pomoc do Jezusa. Co prawda modlilam sie wtedy do slynnego wizerunku Jezusa Milosiernego to mimo to Jezus uslyszal moja prosbe i pomogl mi sie z tego wydzwignac. Nie wiem dlaczego wlasnie wtedy zwrocilam sie bezprosrednio do Jezusa, bo przeciez mialam juz swoich innych „oredownikow”. Ale dzieki Bogu zwrocilam sie tylko i wylacznie do niego o pomoc i to mnie uratowalo. Tak to nie wiem co by ze mna dzis sie stalo.
Jesli chodzi o „Maryje” to bardzo silnych atakow doswiadczylam odmowiwszy raz do konca NOWENNE POMPEJANSKA. Ta nowenna duzo mnie kosztowla wysilku, bo odmawianie codziennie calego rozanca to nie taka prosta sprawa. Kosciol nam te ataki ladnie tlumaczy. Ale dzis juz wiem, ze to nic dziwnego skoro tak dlugo i codziennie (nowenna trwa w sumie 54 dni) modlilam sie do demona!
A co do horrorow to tez czasem ulegam i ogladam. Ale tak jak pisalam nie kazdy horror na mnie dziala. Postaram sie jednak od teraz w ogole nie ogladac. Po co wystawiac sie dobrowolnie na dzialanie demonow. A tak na marginesie to wspomne to dzis ogladnac jako taki film to jak wygrac na loterii. Filmy staja sie coraz bardziej zepsute i wyuzdane. Do tego te dialogi!Ale czasem wydaje mi sie ze ja tylko to tak widze.
Niech Bog Ci blogoslawi!Trzymaj sie Krzysztofie!:)
Niego mialo byc z duzej litery. Przepraszam:/
Joanna cieszę się bardzo, że w końcu zdecydowałaś się „wyjść z ukrycia” – aby i inni mogli poznać, że są nawet osoby po takich „masakrystycznych” nowennach a i tak są w stanie dążyć do Prawdy dostrzegając, że te wszystkie MANTRY nie przynoszą ukojenia tak naprawdę.
Masz świetny zmysł do pisania – co już wcześniej zauważyłem – i mam nadzieję, że „coś” jeszcze w przyszłości skrobniesz 😉
Joanno muszę powtórzyć to co i w emailu napisałem – PORZUĆ HORRORY!!!!!! To jest coś co z pewnością w jakiejś części zrywa „połączenie” z naszym Stwórcą. Jak Cię bierze na nie to… modlitwa – ale nie pompejańska 😉 – i poczytaj Słowo Boże. Z czasem to zniknie i nie będzie trzeba nawet walczyć by nie ulegać :D.
Życzę Ci miłej nocy – D o B r A n O c
Do Rafala:)Dziekuje Rafale za mile slowa:)To ja musze Cie wciaz podziwiac za Twoje wartosciowe artykuly i za wiedze, ktora sie z innymi dzielisz. I widzisz to czego inni w ogole nie widza lub nie chca widziec, bo tak latwiej i wygodniej.
Chetnie napisze cos w przyszlosci. Moglabym cos napisac o samej istocie tych „atakow” .Jak one wygladaja o ile to by kogos interesowalo i w czyms lub komus pomoglo.
A co do horrorow to wciele Twoje rady w zycie. Obiecuje.
W ogole to widze, ze dzisiejsza telewizja tak jak pisalam do niczego dobrego nie prowadzi, a przez swoj coraz to bardziej bezczelny i wyuzdany przekaz „oglupia” tylko rzesze ludzi. Kiedys to te filmy jakies inne byly. A teraz to jak nie przemoc to erotyzm w najlepszym wydaniu, bo bez ogrodek. Wszystko zostaje wylozone „kawe na lawe”.
Pozdrawiam cie bardzo sredcznie zyczac dobrej nocy:)
Ależ proszę bardzo – należą się Tobie Aczkolwiek minusika masz za horrory (a fuuj ;O ) 😉 W sumie to nie tylko moje rady jak widzisz po komentarzach – a najważniejsze to jest rada ze Słowa Bożego – mamy się brzydzić ciemnością, którą horrory JEDYNIE posiadają. Wiem o czym mówię bo JAKO dziecko oglądałęm z kolegą je – wtedy jak był Freddie Kruger i Critersi i efekty był straszne – sny koszmarne itp… Nawet jak wracałem od niego po seansie, z parteru na 3 piętro do swojego domu musiał czekać na dole aż do momentu gdy mu nie powiedziałem, że już jestem przy drzwiach… hehe I nie raz do brata na łóżko się wpychałem bo bałem się sam spać..
Najsmutniejsze jest to, że nasi Rodzice wiedzieli co oglądamy a jakoś nie było reprymendy. Do dzisiaj nie rozumię tego bo naprawdę Rodzice dawali z siebie wszystko by nas wychować.
Joanno to już Ty podejmij decyzję co chcesz napisać aby się z nami podzielić ku chwale Prawdy. Ja powiem tak – proszę o jeszcze
Ok znikam do pracy i życzę miłej niedzieli WSZYSTKIM
Do Bushi:)Widzisz a ludzie sie tak zachwycaja, ze jakie to oni maja niby „zdolnosci” lub nabyli takowych, ze moga wychodzic z ciala i podrozowac astralnie. Isnieja fora w internecie gdzie ludzie szukaja rady co dalej robic jak sie kumus na poczatku nie udaje. Ale ludzie sa naiwni i jeszcze sie tym szczyca, ze maja wieksze zdolnosci od innych.
O tym ze my widzimy nas wtedy oczami demona to nie wiedzialam. Myslalam ze rzeczywiscie my sami siebie wtedy widzimy.
A co powiesz na temat tzw. smierci klinicznej?Niektorzy widza wtedy niebo, inni samego Jezusa. Znam jedna ksiazke na ten temat pt. W objeciach jasnosci. No i czesto po takim przezyciu zmieniaja calkowicie swoje zycie.
A co dobrania narkotykow to chodzilam kiedys z takim jednym. Do dzis nie wiem dlaczego tak dlugo z nim bylam i wciaz do siebie wracalismy. Moze dlatego ze to byla moja pierwsza milosc. Ale do rzeczy on proponowal mi wtedy zebym sobie trawke lub dzointa zapalila. Twierdzil, ze po tym swiat zupelnie inaczej wyglada i zmienia sie wizja i postrzeganie rzeczywistosci np. chrabaszcza gdzies skrobiacego slyszy sie zueplnie inaczej. Slychac go wtedy nadzwyczaj glosno i te jego odglosy sa jakby odbierane przez nas jak tupanie.
Ja jak to uslyszalam to powiedzialam ze nie, bo nie chcialam doswiadczac zadnych „nowosci”. Po moich doswiadczeniach z treningiem umyslowym stalam sie bardzo ostrozna i balam sie wchodzic w ten temat. Balam sie ze moge jeszcze bardziej sobie zaszkodzic.
Pozdrawiam:)
Witaj Joanna, nie przejmuj się.
Ja kontakty z demonami miałem od wczesnego dzieciństwa, jedno z moich pierwszych wspomnień . W pewnym momencie przestały mnie już dziwić otwierające się na oścież drzwi, zbadałem za pierwszym razem czy aby na pewno nie przeciąg a potem nie przejmowałem się już tak.
Krzysiek napisał że pomogło mi odmawianie Ojcze Nasz, wiadomo nie można też przesadzać, chodzi mi o to by nie być wielo-mownym, tak jak napisane w szóstym rozdziale Ewangelii Mateusza, mi też, zresztą od kiedy po raz drugi zacząłem czytać Biblię, nic wielkiego się nie działo. Czasy gdy czekałem do rana, bo bałem się zasnąć odeszły. Coś tam czasem narozrabiało to tałatajstwo, ale wiedziałem że już za dużo nie mogą sobie pozwolić.
Ja horrorów nie oglądam już.
Pozdrawiam
Andrzeju bardzo wspolczuje, ze juz od wczesnego dziecinstwa miales takie przezycia. Czasem miejsca gdzie przebywamy maja jakas mroczna przeszlosc i „demony” chetnie tam przebywaja i nie chca opuscic takich miejsc. Moglo tak byc w Twoim wypadku, ale tez nie musialo. Czasem jestesmy bardziej „otwarci” niz inni i te „istoty” to czuja i wyszukuja sobie wlasnie takie osoby sposob rzeszy ludzi. Ja wiem to z mojego doswiadczenia ze to „cos” znajdzie mnie wszedzie nawet na przyslowiowym koncu swiata. Nie jest to „cos” przeciez tak jak my ograniczone czasem, przestrzenia lub odlegloscia.
Dzis tez wiem, to co Ty , ze to „cos” nie jest w stanie mi NIC zrobic procz niezbyt przyjemnych atakow zwiazanych z duszeniem i karmieniem sie naszym strachem. ale teraz juz sie tak nie boje i to powoduje, ze odbieram temu „czemus” moc.
U mnie to troche trwalo nim zrozumialam ze to wcale nie jest mila duszyczka czyscowa, ktora u mnie szuka pomocy. Ja nie mialam z kim o tym porozmawiac, wiec sama musialam do tego dojsc. Pozostal wiec internet.
Pozdrawiam:)
Asiu, tak miało być :-), one od początku wiedziały że mogę zostać kimś, kto się odwróci od bałwochwalstwa i jeszcze się może przyczyni do czegoś innego.
Nie trzeba stosować takich praktyk, aby wystawić się na działanie sił demonicznych wystarczy obejrzeć horror lub inny film z demonicznymi przekazami, aby otworzyć furtkę demonom . Jest to szczególnie niebezpiecznie w przypadku horrorów o duchach i demonach, gdyż przedstawiają rzeczywistą stosowaną symbolikę do ich przywoływania i możliwe wydarzenia, które następują. Przez co otwierają nas duchowo na kontakt z tymi istotami. Dlatego przestrzegam przed takimi filmami bo sam kiedyś doświadczyłem czegoś podobnego po obejrzeniu pewnego horroru o portalu do innego wymiaru koło planety Saturn. Powiem tylko że strach jaki się odczuwa po przebudzeniu z takiego koszmaru jest niespotykany i normalnie chyba takiego strachu nie można doświadczyć.
Potem dowiedziałem się że w rzeczywistości na szczycie planety Saturn jest portal w kształcie heksagonu. Oficjalnie jest to burza w kształcie heksagonu , ale w filmach jest często przedstawiane, że obok tej planety znajduje się portal do otchłani lub innego wymiaru i jest to bardzo możliwe, bo jako wytłumaczyć wiatr który wieje kilka tysięcy kilometrów i nagle zakręca i to 6 równych razy.
https://www.youtube.com/watch?v=YEixOTYBcf8
No wlasnie ogladamy horrory i wystawiamy sie nieswiadomnie na dzialenie demonow. Tego faktu o Saturnie to nie wiedzialam.
Podobno jesli jestesmy latwym „lupem” dla demonow to nie powinno sie za czesto odwiedzac cmentarzy, a zwlaszcza tych opuszczonych i bardzo starych, bo tam kumuluje sie zla energia.
Pozdrawiam:)
Coś o cmentarzach… Tak z 1,5 roku temu, gdy miałam wtedy inną niż dotychczas pracę, kończąc zmianę popołudniową, wracałam do domu piechotą przez cmentarz (zawsze).
Nie boję się umarłych tylko żywych, więc zbytnio nie miało to znaczenia. Po jakimś czasie jednak zaczęła mnie dręczyć taka myśl, że skoro chodzę sobie tak beztrosko po terytorium wroga, to musi „go” to troszkę irytować… Mówiłam zawsze półgłosem do „umarłych”, że jeszcze trochę i będzie zmartwychwstanie, więc spoko… Jezus już pokonał śmierć… Po jakimś czasie zaczęłam odczuwać, że coś chodzi ze mną (nic nie widziałam, nic nie słyszałam). Pewnego dnia koleżanka z pracy obrażona, że ją okłamałam mówiąc, iż chodzę sama przez cmentarz zapytała, „kim zatem było tych dwóch, co ze mną szło?” Ooo… Jamiołowie stróżowie?
Brrr az mi ciarki przeszly po plecach jak przeczytalam co napisalas Angelika.
Mnie raz tylko cos takiego sie zdarzylo. Raz jak wracalam do domu autobusem. Sama wysiadlam wtedy a zdawalo mi sie ze ktos za mna idzie. Bo przeciez nie zawsze sie samemu z autobusu wysiada, a nie zwracalam uwagi czy ktos jeszcze oprocz mnie wysiada. Byl to pozny wieczor. Szarowka sie robila. Czulam wrecz czyjas fizyczna obecnosc tak ze zaczelam cos do tej osoby jak mi sie zdawalo mowic, by tak bez slowa isc po prostu przed siebie. Nie slyszac jednak odpowiedzi odwrocilam sie i okazalo sie, ze nikogo za mna nie ma!Przerazona chyba najszybciej w zyciu przebylam ta droge z przystanku do domu.
Pozdrawiam serdecznie:)
Witaj Joasiu, miło Cię poznać.
Cieszę się bardzo, że coraz mniej u Ciebie tych nieprzyjemnych ataków. Wierzę, że niedługo ustaną całkowicie, bo przecież gdy ma się taką ochronę jak nasz Zbawiciel Chrystus nie może być inaczej.
Pozdrawiam cieplutko.
O tak Basiu!:)Tego jestem absolutnie pewna, ze z pomoca naszego Pana wszystko jest mozliwe. Tymbardziej ze zadni „oredownicy” nie wchodza juz w gre jak to niedawno u mnie jeszcze bylo. A byli tak dlugo w moim zyciu, bo zostawalam przez nich wysluchiwana.
Milo Ciebie rowniez poznac Basiu:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Odpowiadam Joannie
Pytałaś o zjawiska odwiedzin w niebie, piekle czy rozmowami z Chrystusem, czy nawet wizyt przy tronie Boga. Osobiście uważam że to są demoniczne implikacje, podane wizje z odpowiednim scenariuszem dla osoby, która ją ma. Wierzę że mała część może być natchniona przez Boga, możliwe że tak jest. Ale cała większość to objaw demonicznej roboty. Im bardziej szczegółowe opisy nieba i piekła tym bardziej jest to dzieło demonów. Zapewne interesują was owoce tego „objawienia”. Zbadałem kilka przypadków takich osób, okazuje się że osoby te mimo nawrócenia mają bardzo złe samopoczucie, a ich życie zazwyczaj kręci się w około niesienia posłania lub misji którą rzekomo dostały.
Swego czasu zbadałem sprawę polskiej wizjonerki pani Marii Toczek., która niedawno wydała książkę z posłaniem dla polski : https://www.facebook.com/arkabushiego/photos/a.937515499610487.1073741831.856761761019195/937515566277147/?type=3&theater
Spędziłem z nią całą godzinę wypytując o wszystko, ta pani mimo że ma jak sama twierdzi bezpośredni kontakt z samym Bogiem, szereg wizji piekła , otchłani, widziała nawet Mojżesza !!.
Jej życie jest pasmem ciągłego niezadowolenia, przyznała że ma tego dość i jak by wiedziała że przez 30 lat będzie tak jej życie wyglądało to wolała by umrzeć.
Każdy kto miał by fizyczny kontakt z Bogiem albo Chrystusem, a nawet z aniołem Bożym nie uważał by swojego życia za koszmar.
Chrystus powiedział że błogosławieni ci którzy nie widzieli a uwierzyli, więc nawrócenie zaraz po wizycie w niebie nie ma żadnego błogosławieństwa w oczach Chrystusa. Czy na pewno Chrystus w taki sposób nawracałby nas?. Czy raczej demonom zależy na kontrolowaniu podatnej osoby na wizje, w celu namieszania w śród kościoła Chrystusowego, i za pomocą takich biednych ludzi szerzeniu fałszywych doktryn ?
Takie osoby jak Maria Toczek wierzą w Boga szczerze, jednak są pod działaniem ducha zwodniczego , a łatwo było mi rozpoznać tego ducha, po jego przesłaniach.
link do wyników mojego śledztwa : https://www.facebook.com/arkabushiego/photos/a.937515499610487.1073741831.856761761019195/937515566277147/?type=3&theater
Dokładnie, jakiekolwiek nawet trudności w życiu i tak nie powinny prowadzić do stwierdzenia, że to koszmar i lepiej by się to nie wydarzyło… MASAKRA.
Gdy ktoś naprawdę żyje w Chrystusie jest szczęśliwy w z tego NAJWAŻNIEJSZEGO daru Łaski jaką otrzymał i za nic w świecie by Jej nie oddał!
Jakiekolwiek wizje piekła są ZAPRZECZENIEM iż jest to prawda ponieważ jeśli ludzie są już męczeni (ala dusze czyśćcowe) to znaczy, że „ktoś” musiałby już ich osądzić…
A przecież wiemy, że sądzeni będziemy WSZYSCY RAZEM jak to nam Słowo Boże – a szczególnie Księga Objawienia podaje.
Przykładem również zwodniczym tego typu jest Gloria Polo, którą kiedyś ja sam się zachwycałem… I to było w sumie nie dawno przed tym jak Chrystus mnie nowonarodził.
To co Gloria pisze i ukazuje – to się w głowie nie mieści… INNA ewangelia ( A FUJ! )
To tak jak ja Rafale zachwycalam sie Dzienniczkiem siostry Faustyny. Wzruszona ronilam lzy, bo ta siostra pisze rzeczywiscie bardzo wylewnie i tak uczuciowo jakby w jakims milosnym uniesieniu. Mowa w Dzienniczku nawet o jej duchowych zaslubinach czy milosnym zjednoczeniu z Chrystusem o ile sie nie myle. Dzienniczek czytalam dosc dawno. Tak jak w tym artykule co podalam to ta siostra miala rzeczywiscie niezwykly dar do pisania jak na swoje skonczone trzy klasy podstawowki. Ja sie nie nasmiewam pisze to tylko jako fakt. Pochodzila z biednej rodziny chlopskiej gdzie dziewczyny szly na sluzbe, by wesprzec rodzine finansowo. Nie bylo czasu i mozliwosci a i pieniedzy na nauke.
A przy okazji chcialabym sie poradzic co tyczy sie sw Teresy od Dzieciatka Jezus. Francuskiej zakonnicy. Karmelitanki bosej. Ona powoluje sie na Ewangelie w swojej koncepcji „malej drogi” zwanej tez „droga dzieciectwa duchowego” Przeciez Pan Jezus sam mowi, ze jesli nie staniemy sie jak dzieci to nie wejdziemy do Krolestwa Bozego. Ona tymi slowami sie sugerowala i twierdzila ze jej nowa koncepcja drogi pochodzi od Boga.
Co do tej świętej, patrząc na jej „drogę życia” to nie sposób nie połączyć jej z „chwalebnym” życiem, który dał jej „rzekomy bóg dzieciątko jezus” – do św Faustyny, którą również przytoczyłaś we wcześniejszym komentarzu.
W sumie cóż za zbieg okoliczności, że obie umarły na gruźlicę…
Natomiast co do jej drogi – czytając o niej nie jestem w stanie powiedzieć, że ona czytała sama kiedykolwiek Słowo Boże… Pewnie wychowana na katolickich książeczkach, brewiarzykach. Tym bardziej jeśli tak odbierała naukę Chrystusa o tym, że mamy być jak dzieci – a jej owoce to po prostu INNA ewangelia..
Myślę, że to każdy czytający blog chyba już zauważa.
No w tym wypadku Rafale to musze troche obronic sw Terese. Co prawda nie miala ona stalego dostepu do Biblii. Co dla mnie osobiscie bylo szokiem, bo myslalam ze co jak co ale zakony kontemplacyjne, ktore glownie swoj czas poswiecaja na MODLITWE i maja tez GODZINE CZYTAN w swoim rozkladzie dnia to powinny znac te siostry Biblie na pamiec.
Dodam jeszcze ze siostra ta miala fenomenalna pamiec i cytowala z pamieci wersety z ksiazek czy Pisma sw. Ale do Biblii zagladala. To juz wina klasztoru, ktore podsuwaja siostrom na typowo katolicki tak jak piszesz ksiazeczki, brewiarzyki byle tylko za duzo w Biblii nie wyczytaly i nie doszly do pewnych wnioskow.
To slynna siostra Faustyna nie miala w reku Biblii. Coz byla siostra drugiego choru do pracy a nie od czytania. Sama dlugo „nosila sie” z mysla by wstapic do innego zgromadzenia gdzie bedzie wiecej czasu na modlitwe.
No i zeby bylo ciekawe te obrazy z jej wizerunkiem to nie ona sama! Siostry same sie do tego przyznaja ze na nich sa czesto osoby innych siostr, bo jak twierdza siostry kto by robil zwyklej siostrze zdjecia. Bylam w szoku jak to przeczytalam. Jak mozna tak oszukiwac ludzi i rozpowszechniac wizerunki nie z ta osoba!Przeciez to kpina z wiernych.
Tu bym polemizował O ile mógłbym się zgodzić, że w czasach średniowiecznych chłop pańszczyźniany mógłby mieć problem z „dojściem” do Biblii to w XX wieku ciężko mi to zrozumieć… Tym bardziej, że opierała się rzekomo na Chrystusie i nie miałaby nigdy chęci poznania ze źródła jak w ogóle kościół powstał itp..?
Oczywiście, że szatan wybiera sobie „odpowiednie” osoby do tego typu „zwiedzeń” ale to nie znaczy, że one są „ofiarami bez współudziału”.
Nade mną również ostro szatan pracował abym tylko nie poznał Prawdy a tym samym dostąpił Zbawienia – czego on nie może uzyskać bo został potępiony na wieki i wie jaki jego los. Stąd właśnie znam dobrze tego typu „schizy” bo sam Glorię Polo polecałem swojej rodzinie nawet kupując książki dla nic i kserowałem.. Nie wspominając szataniście Pio, o którym w tamtych czasach kupiłem najnowszą książkę.
Co do malowideł- rysunków to niezła szopka – w sumie jak ze wszystkim w KRK… FUJJJ!
No tu sie zgodze Teresa miala dostep na pewno do Nowego Testamentu, czy do calej Biblii to nie wiem jak jeszcze byla w domu rodzinnym. Przyniosla zapisane w zeszycie fragmenty z Pisma, ktorymi sie potem w zakonie poslugiwala. Co za ironia w zakonie potrzebny jej byl zeszyt z zapiskami! Kazda siostra powinna miec oboowiazkowo dla siebie egzemplarz Biblii u siebie w celi lub bynajmniej taka mozliwosc by w kazdej chwili do niej siegnac. Biblia to podstawa.
Ale Ty znasz dobrze system katolicki, gdzie zwykly katolik boi sie Biblii jak przyslowiowego ognia i omija ja z daleka. Ma co prawda w domu, ale nie czyta. Bo po co czytac skoro w kosciele czytaja (co z tego ze ciagle w kolko to samo. Mnie to troche z czasem zaczelo przeszkadzac i dalo do myslenia), lub przyjdzie ksiadz i mozna sie go poradzic. On przeciez studiowal teologie i wie lepiej od nas. On lepiej rozumie Pismo, bo przeciez do zwyklego katolika jest ono niezrozumiale.
Ale cos jeszcze chcialam sie Ciebie zapytac. Ojciec Pio szatanista?Jak to?To ze gnebil go szatan to wiem, ale czegos podobnego o ojcu Pio bym nie powiedziala. Wytlumacz mi dlaczego tak o nim myslisz?I skad te przypuszczenia, bo to powazny jest zarzut.
Pio jest dla mnie szatanistą/zwodzicielem bo uczył INNEJ ewangelii.
Całe jego „męczeńskie” życie opierało się na MISTYCYŹMIE I MEDYTACJI.
Stąd nie dziwne, że szatan użył go jako narzędzia – ale nie można go wybielać gdyż co jak co, ale on miał dostęp do Biblii, a że wolał iść za brewiarzykami i naukami innych wilków w owczej skórze to jest już jego „problem”. Mamy wolną wolę i on poszedł za tym co chciał.
Jego najważniejszą czynnością, którą uwielbiał to była SPOWIEDŹ – czyli był POŚREDNIKIEM Boga i w dodatku odpuszczał grzechy…
Również swoje życie zaprzedał w szczególności genderowskiej wersji szatana – czyli tzw. „Maryji”.
Pisał o niej o to takie herezje:
„Może przy tym Ojciec uwierzyć – pisze do ojca Agostino 14 października 1912 – że z moich cierpień uczynię dla siebie szczęście. Sam Jezus pragnie moich cierpień, potrzebuje ich dla dusz. Lecz pytam samego siebie: Jakąż to ulgę będę mógł Mu sprawić moimi cierpieniami?! Jakież to przeznaczenie! O, do jakich szczytów najsłodszy Jezus podniósł moją duszę!”
Jego bilokacje, uzdrowienia to w większości są WYDUMANE historie o czym mówi ta książka którą specjalnie zamówiłem jak byłem nim zachwycony… I to tuż przed tym jak się nowonarodziłem
W zasadzie, uogólniając, każdy katolik jest satanistą. Jeszcze dobrze do kościoła się nie wejdzie a już wykonuje się gest odwróconego krzyża. Poza tym, zapewne napiszę o tym artykuł albo zrobię film. Od wieków, podobno najpierw Biskupi, potem Papieże, obwoływali się tytułem Vicarius Christi, co oznacza zastępca Chrystusa, możliwe że dlatego wprowadzono całkowicie Łacinę (wcześniej była Greka) Aby Papieże nie nosili takiego tytułu w języku greckim koine, gdyż po przetłumaczeniu na grekę jest to ἀντίχριστος, ANTICHRISTOS zarówno osobno czy razem pisane jak podałem. Słowo ἀντί oznacza bowiem również w miejsce, w zastępstwie, zamian. i jest wielu wariantach użyte kilkadziesiąt razy w Nowym Testamencie.
Więc wielbiąc Antychrysta stajemy się też niejako satanistami. Niektórzy zupełnie nieświadomie i inni całkowicie świadomie.
To tylko jeden z przykładów, dlaczego sporo Katolików oddaje nieświadomie cześć szatanowi.
A co sie tyczy zbierznosci faktow, ze obie zmarly na gruzlice To szczepionke przeciwko tej chorobie wynaleziono dopiero w latach 20-tych zeszlego wieku. Wtedy juz siostra Teresa nie zyla, a czy juz wtedy w Polsce byla dostepna za czasow Faustyny to nie wiem.
A po drugie w klasztorach byl i chyba jest zwyczaj nie uskarzania sie i ponoszenia ofiar, wiec chocby i taka mozliwosc byla szczepien czy cokolwiek to klasztory sie przed nimi bronily. Obie braly wiec niejako udzial w ofierze Chrystusa wedlug rozumowania kosciola i chcialy tego.w przypadku Teresy sprzeciwiali sie temu ostro lekarze, twierdzac, ze znosi nieludzkie cierpienia. Po co to wszystko nie wiem. Tak jakby Jezusa Ofiara na krzyzu nie byla pelna.
Joanno co do szczepionek to są spore już dowody, że wcale nie robią tego co mają ale wręcz odwrotnie… To samo się tyczy tego „rozkwitu” szczepionek i tym samym rzekomo powstrzymaniu pandemii w Europie – to mit/KŁAMSTWO, a poprawa jakości życia/warunki sanitarne, dożywienie wyeliminowało masę chorubsk.
Teraz to przez szczepionki to mamy w zatrważającej liczbie nowe dzieci z autyzmem- powikłaniami neurologicznymi, które były w świetnej kondycji gdy się narodziły a później „NIE WIADOMO SKĄD” nagle stają się tak bardzo chore… Ta…
Całe szczęście, że coraz więcej jest lekarzy którzy maja odwagę powiedzieć PRAWDĘ o szczepionkach.
A ja na swoim przykładzie dzieci których nie szczepię widzę, że o wiele mniej chorują niż ich rówieśnicy A nawet jak ich chce jakieś chorubsko dopaść to szybko zwalczają je i tym samym „zgrywając” do pamięci ciała – strategię obrony na przyszłość temu najeźdźcy
Pozdrawiam
Wlasnie tez cos slyszalam o tym ze szczepionki podobno nie sa takie bezpieczne, i nie zwalczaja chorob, ale nie wglebialam sie w temat. Wierzyc mi sie nie chcialo, ze szkodzic moga zamiast pomagac. Nawet mama mi mowila lepiej sie zaszczepic niz potem ciezko chorowac.
Ale calkiem moze tak byc. Zobacz dzis po WSZYSTKO idzie sie do apteki. Nawet ziol nie wolno zbierac, bo zanieczyszczone. Mowia nam idz lepiej do apteki. A wczesniej ludzie znali sie na ziololecznictiwie i jakos dawali sobie rade z chorobami. A teraz to tylko tabletka, ktora na jedno pomaga, a na drugie szkodzi.
Akurat temat szczepionek znam bardzo dobrze – tak na dobrą sprawę od niego zaczęło się moje zwracanie się w kierunku szukania Boga.
Co do nich nie mam wątpliwości, że mają na celu WYNISZCZANIE i STERYLIZOWANIE nas ludzi.
Poniżej podaje Tobie wiele filmów na ten smutny temat:
https://www.youtube.com/results?search_query=szczepionki
Dobranoc
w celu sprostowania mojego drugiego linku :http://www.zbawieniecom.fora.pl/klamstwa-tego-swiata,33/tropem-zwiedzenia,2845.html
wcześniejszy nie był do mojego raportu z dochodzenia.
I pomyslec ze ja kiedys nosilam sie z pragnieniem przeycia smierci klinicznej.
To rzeczywiscie daje do myslenia skoro ci ludzie majacy taka wielka misje czuja sie udreczeni i skolowani. Ale skoro maja watpliwosci np. co do uslyszanych slow to dlaczego nie siegna po Biblie. Moze udreki tej Pani by byly jeszcze wieksze. Ale to wlasnie powinno dac jej do myslenia, ze cos tu musi byc nie tak.
Co do uznania Chrystusa Krolem Polski to znane tu sa wizje Rozalii Celakowny i proby przekonania wladz koscielnych (nie wiem czy tez swieckich) by ta Intronizacja nastapila.
A co do objawien siostry Faustyny, ktorymi ta Pani sie posluguje to znalazlam niezly artykul o siostrze Faustynie tutaj:
http://niniwa22.cba.pl/siostra_fiksum.htm
Dodam jeszcze ze Czaczkowska odwalila kawal dobrej roboty piszac biografie o siostrze Faustynie. Bardzo szczegolowa ksiazka. Bylam nia zachwycona. Dzis wiem jak trzeba sie do jej „objawien” ustosunkowac.
Zachwycona jej Dzienniczkiem bylam nawet kilka razy na rekolekcjach u siostr z tego zgromadzenia. Moge to opisac jakby ktos byl tym zainteresowany.
Rysunek artysty Bartka, muszę przyznać, że oddaje PEŁNIĘ DEMONIZMU, którego udziałem była ta „święta”. Szatan wszystko podrabia i „demonizuje” aby ludzie NIE UWIERZYLI, że nasz Zbawiciel nie wykonał CAŁKOWICIE tej misji lecz potrzebujemy KONTYNUACJI i musimy również sami nieść JEGO „krzyż”…
A przecież Słowo Boże mówi abyśmy SWÓJ „krzyż” nieśli a nie JEGO. Szkoda, że tego ludzie nie rozumieją :/
ps. Joanno mnie z pewnością interesuje wiele rzeczy o których mi wspominałaś i jestem pewny, że i Czytelnikom z pewnością pomogłyby Twoje doświadczenia i wiedza jaką niewątpliwie posiadasz! 3maj się
Witaj Joanna!
Czytając Twoje świadectwo myślałam sobie ile mam szczęścia, bo ja również zaliczyłam tego typu lektury i to nie jedną ale naprawdę bardzo wiele. Czytałam i o szybkim uczeniu się i o samouzdrawianiu i o poprawianiu sytuacji materialnej, i o poprawie związku, wykonywałam ćwiczenia medytacyjne i oddechowe, ba nawet uczestniczyłam w kursach. Fascynowało mnie new age, świadome śnienie i OBE, o tym czytałam w internecie ale też próbowałam jakieś tam ćwiczenia robić. Rzucałam się na te wszystkie rewelacje myśląc, że nareszcie uda mi się poprawić te wszystkie kulejące sfery mojego życia i robiłam to do czasu jak jakiś rok temu Nasz Pan postanowił wywrócić moje życie do góry nogami. Nic podobnego jak Ty u siebie nie zauważyłam, zastanawiam się czy jest możliwe, żeby demony robiły to w sposób bardziej perfidny, tak że nie jestem tego świadoma – bo moje życie to – szkoda gadać! Za to moje dzieci i mąż wykazują niestety bardzo niepokojące objawy. Horrorów nigdy nie lubiłam i nie oglądałam a od jakichś 4 lat nie oglądam w ogóle telewizji bo nic tam ciekawego już od dawna nie znajdowałam a od roku gdy dostrzegłam rozmiary tego potwornego zwiedzenia, że czyha ono na nas dosłownie na każdym kroku odwróciłam się od tego świata zupełnie, powyrzucałam te wszystkie książki i wiele wiele innych rzeczy np moją pracę dyplomową, która dotyczyła psychologii a teraz już wiem kim byli Freud, Jung itp więc żadnych sentymentów. Pomimo to wciąż odnajduję rzeczy do wyrzucenia ze swojego domu, ze swojego życia i ze swojej głowy
Życzę wszystkim owocnego wyrzucania!
Niech Was Bóg prowadzi!
Witaj Pugi:)W moim wypadku to wszystko zdarzylo sie tylko mnie. Moja najblizsza rodzina lub dalsza na nic sie nie uskarzala. Dzieki Bogu im nic sie nie stalo. Za co jestem Mu niezmiernie wdzieczna!:)
Ja tez jakims czas temu zaczelam powoli niektore rzeczy wyrzucac. m.in moje ulubione modlitwy do swietych, a takze TAJEMNICE SZCZESCIA wg. objawien sw Brygidy. Modlitwe ktora do niedawna tak gorliwie odmawialam.
Pozdrawiam:)
Joanno, chętnie poczytam o tym jak takie ataki demoniczne wyglądały u Ciebie i nie jest to bynajmniej czysta ciekawość.
Chciałam się jeszcze odnieść do komentarza Rafała, że ciężko mu zrozumieć, że siostra zakonna nie ma dostępu do Biblii i nie ma możliwości poznać ze źródeł jak powstał krk. Jakiś czas temu czytałam książkę „Daleko od Rzymu blisko Boga”. Jest to 58 świadectw duchownych katolickich, którzy opuścili krk. Wszyscy oni jak jeden mąż mówili o tym, że w czasie tych ich nowicjatów czy studiów przygotowujących ich do stanu zakonnego czy kapłańskiego nie mieli w ogóle możliwości czytania i studiowania samodzielnego Biblii ani żadnych możliwości dyskusji czy rozwiania swoich wątpliwości a już plan zajęć był tak ułożony aby nie mieli na to nawet czasu. To co tam przechodzą to klasyczne pranie mózgu a z tym nie ma żartów. Ci na wyższych szczeblach hierarchii dobrze wiedzą co robią. Podobną kwestię poruszał też Krzysztof „niedoskonały” w swoim opowiadaniu o rekolekcjach w Niepokalanowie.
No tak ale to są dorośli ludzie – i oni byli tak jak i my poddani praniu mózgów – skoro nie mogli (przy założeniu, że jeśli w ogóle CHCIELI..) sprawdzić Źródło/Biblię to już im to powinno dać do myślenia. Po za tym księża wyjeżdżali spotykać się z rodzinami i wtedy mogliby sprawdzić cokolwiek by chcieli Tak samo jak i po seminarium…
Można próbować chociaż ich w jakiś sposób bronić ale – każdy ma wolną wolę i bądź co bądź nie wierzę, że jakby bardzo chcieli zobaczyć Źródło to by nie mogli bo skoro w korei i chinach ludzie pod groźbą kary śmierci MAJĄ dostęp do Biblii i Ją czytają (Ci co oczywiście PRAGNĄ tego) to w takiej bałwochwalczej Polandii to po prostu zadanie dla harcerzyka…
Takie mam zdanie na ten temat – dla chcącego, nic trudnego
Wystarczy zobaczyć jak reagują ludzie którzy chcą Biblii, w państwie gdzie można iść na stryczek za posiadanie jej.
https://youtu.be/SkVzjo-rNes?t=1
Racja Rafale:)Ksiaza bedac potem juz na SWOIM ze tak powiem na swojej parafii maja wystarczajaco czasu by poczytac Biblie. Nikt ich juz wtedy nie kontroluje. Moga robic co chca. A i powinni ja znac i to bardzo dobrze, bo w koncu sa dla nas wierzacych drogowskazem. Przynajmniej powinni nim byc. Tak jak mowisz dla chcacego nic trudnego.
Gorzej z zakonami. Tam rzeczywiscie plan dnia jest tak „napchany”praca, ze nie ma czasu na czytanie Biblii lub jest sie tak zmeczonym, ze marzy sie tylko o jednym by pojsc do lozka. To nic dziwengo skoro pobudka jest o 4-ej w nocy.
Pozdrawiam:)
Moja ciocia była w zakonie i opowiadała że musiała tam ciężko pracować za miskę zupy, która praktycznie była wodą. I atrakcją były oczywiście humory „matki” przełożonej, dokładnie mówiąc to jej złośliwość. Odchodząc z zakonu usłyszała że do nieba się nie dostanie, a ona im odpowiedziała że z nimi to nie chce być w niebie.
Do Pugi:)Bardzo chetnie:)Postaram sie napisac o tych „atakach”, bo cos mi sie wydaje ze kazdy odbiera je troche inaczej, choc maja one niewatpliwie wiele cech wspolnych. Napisze tez moja relacje z rekolekcji powolaniowych u pewnych siostr. Jak to tam wygladalo.
a ja już się nie mogę doczekać Owocnego pisania
Dziekuje Rafale:)
Mam jeszcze takie pytanie dotyczacej juz samej istoty BIBLII. Spotkalam sie niedawno z takimi oto opiniami w internecie:
1. Biblia nie zostala napisana bezposrednio reka Boga, nie „spadla” z nieba jak ten ktos twierdzi. Zostala napisana przez ludzi, wiec jaka mozemy miec pewnosc, ze ksiegi w niej zawarte sa NATCHNIONE?Skoro sklaniamy sie tutaj bardziej ku TRADYCJI ludzkiej niz Boskiej?
No to stwierdzenie chwieje dosc mocno filarami naszej WIARY.
2. Kosciol od wiekow wszystko zmienial i przkrecal. Tylko ze kiedys to bylo pilnie strzezone i takie informacje nie mialy prawa nigdzie „wyciec”. Co sie tyczy samej Biblii niektorzy twierdza ze najnowsze tlumaczenia Biblii np. BIBLIA TYSIACLECIA sa mocno okrojone i pozmieniane na rzecz kosciola. Lepiej juz kierowac sie i sugerowac dawnymi lub pierwszymi tlumaczeniami Biblii.Tak radzi autor tego postu.
Co Wy na to?Czy ktos moze sie ustosunkowac do powyzszych sugestii?Bo przyznaje, ze wprowadzaja one niezly metlik w glowie.
Ja jestem jeszcze na etapie czytania LISTOW i po przeczytaniu DZIEJOW wiec jestem jeszcze bardzo „raczkujaca” w temacie. No i korzytam z wydania BIBLII TYSIACLECIA, bo innej niestety nie mam w posiadaniu.
1. tu polecę film który tłumaczyłem, wkrótce drugi, ale mogę przedsmak pokazać. Ludzie zawsze będą Biblię podważać
2. Co do Biblii, kiepska jest warszawska na przykład i w wielu miejscach gorsza niż Tysiąclatka, która muszę powiedzieć, naprawdę jest dobra. A przynajmniej jedna z lepszych w języku Polskim.
wcześniejszy film https://www.youtube.com/watch?v=Y5y1DNGAfyw
fragmenty z niedokończonego jeszcze – https://www.youtube.com/watch?v=XvGezul9S2M
o Bibliach z moją wstawką o rodzimych tłumaczeniach – https://www.youtube.com/watch?v=QB80qgarZlU
Joanno te sprawy na blogu myślę, że otrzymały już od dawna odpowiedzi
Ad.1 Oczywiście, że Słowo Boże nie zostało napisane „bezpośrednio RĘKĄ” Boga i wcale nie spadła z nieba.
Ci co tak twierdzą to nie znają kompletnie świadectwa jakie nam daje Słowo Boże.
To właśnie LUDZIE – Apostołowie, dokładnie 11-stu otrzymało od samego Chrystusa- BOGA – autorytet iż to ONI mają jedyną AUTORYZACJĘ do głoszenia Dobrej Nowiny o Zbawieniu z Łaski danej nam od Boga. To byli ludzie i Oni właśnie mieli PRZEKAZAĆ i UTRWALIĆ innym ludziom tą wspaniałą Ewangelię! Dokładnie mieli kontynuować dzieło nauczania, które zapoczątkował sam Zbawiciel. Tym samym to WŁAŚNIE ludzie otrzymali dzieło kontynuowania Zbawczej Ewangelii – oczywiście przy pomocy Ducha Bożego – obiecanego nam przez Boga.
Tą misję „ludzką” zapoczątkowało 11-stu i w dalszej części każdy, który nowonarodził się z Boga – ma ją kontynuować. O tym mówi niejednokrotnie sam Zbawiciel a najlepszym przykładem jest przypowieść o talentach (choć niektórzy widzą w niej talent utwardzania piszczeli…). Dlatego nie piszę, że powinien lecz MA kontynuować.
Nie uważam, że trzeba blogi od razu pisać ale przy nadażającej się okazji NALEŻY głosić Ewangelię Chrystusową, czy to w gronie rodzinnym czy też znajomych. Form jest bardzo wiele w dzisiejszych czasach
Także to stwierdzenie KOMPLETNIE NIE chwieje filarami naszej WIARY
Bóg jedynie napisał WŁASNORĘCZNIE tzw 10 Praw na górze Synaj a wszystko „Inne” zostało napisane przez ZWYKŁYCH ludzi, którzy byli prowadzeni Duchem Świętym.
Takim drugim krokiem „pisania” BEZPOŚREDNIEGO przez Boga będzie fakt gdy zostanie ustanowione Nowe PRzymierze i Bóg OSOBIŚCIE WYRYJE Swoje Prawa ale już w NASZYCH SERCACH W sumie jest to piękne nawiązanie do wyrycia na kamiennych tablicach w czasach Mojżesza
Ad.2 Tutaj zachęcam Cię do zaznajomienia się z artykułem „Aktor Krzysztof Pieczyński – sługa Bestii” – tu masz wszystko na ten temat i na podsumowanie to papieże tak naprawdę w sumie „NIC” nie zmienili
Ja również tysiąclatką się posługuje.
Dziekuje Wam za odpowiedzi, bo szczerze powiedziawszy i ja z tego tytulu mialam niezly metlik w glowie jak te posty przeczytalam.
Przeczytalam artykul o Panu Krzysztofie. Swietny. Jego milczenie mowi za swoje. Mogl chociaz zaczac sie bronic cos odpowiedziec na swoja obrone.A tu nic. Braklo mu najwyrazniej argumentow. Miejmy nadzieje, ze daja mu te komentarze cos do zrozumienia.
Ustosunkuje sie do filmikow Andrzeja.
A tu inny post na temat KRK. Trafny. takie jest moje zdanie:
„Kościół” Katolicki to pogańska sekta, powie to każdy kto czytał Biblię z otwartym serduszkiem i porównał to co w niej pisze a to co oni robili i robią przez wszystkie swoje lata i prześledzili historię tego kościoła szatana oraz daty powstawania i dodawanie poszczególnych dogmatów obrażających Boga, Jezusa oraz jego Matkę Maryję. Usunięcie drugiego przykazania dyskwalifikuje tą organizację jako chrześcijańską, bo jak mówi Biblia kto usuwa jedno przykazanie to to samo jakby nie miał w ogóle przykazań. Wojtyła całe życie propagował bałwochwalstwo oraz fascynację „królową niebios” choć treść wielu objawień była sprzeczna a Biblią. KK ma setki tzw dogmatów pochodzących z pogaństwa, Bóg brzydzi się takimi bałwanami oraz wszystkimi którzy uczestniczą w procesjach i innych tego typu pogańskich wymysłach. Ta tzw. głęboka i szeroka religijność katolicka to droga donikąd, przeszkoda (i więcej jeszcze) w poznaniu Jezusa o czym pisał dokładnie apostoł Paweł (Filipian 3.8). Katolicy nie czytają Biblii bo tłumaczą to brakiem czasu i czyśćcem, że tam się „oczyszczą”. Katolickie Domy Modlitwy błędnie nazywane kościołami są przepełnione bałwanami od podłogi po same sufity, należałoby to wszystko powywozić na pole i spalić jako złote cielce. Kościół Jezusa to ludzie, prawdziwi niewolnicy Jezusa dla których liczy się tylko wysławianie cnót Jezusa i jego Ojca, zbawianie jest „rozdawane” gratis przez Jezusa. Bronią chrześcijanina jest Słowo Boże czyli Biblia a nie kawałek drzewa w formie krzyża i stanie w obronie kawałka drzewa na ulicy co tylko katolicy potrafią i dla kawałka drzewa potrafiliby nawet zabić. Katolicy, papiestwo (w tym „nieomylni” [dogmat o nieomylności] papierze kierowani przez szatana) zabili do tej pory więcej ludzi niż zginęło podczas II wojny światowej. Ogromne zwiedzenie jakie obecnie jest na ziemi w wymiarze globalnym to ” kult maryjny”. Królowa niebios która się ukazuje nakazuje by jej budować sanktuaria pełne złota i drogich kamieni, malować obrazy, robić figurki i modlić się do tego. Głupcy którzy dali się zwieść automatycznie odrzucili swój oręż czyli Biblię która o wychwalanie Boga mówi zupełnie inaczej. Wszystkich którzy nie zgadzali się z rzymskokatolickim” dogmatami torturowano i palono na stosach, gdybym żył kilka wieków temu też by mnie spali jak Jana Husa. Jeżeli jakiś papież jakimś cudem zostanie zbawiony to i sam szatan ma duże szanse na przebaczenie i życie w Królestwie Chrystusa. Wszystkie to rzymskokatolickie sanktuaria pełne bałwanów zostaną zniszczone „wypalone ogniem” ze swoimi bałwochwalcami przez samego Boga, jako Sodoma i Gomora, już niedługo …
W języku polskim najlepszym przekładem jest Gdańska.
U Radka jest wiele artykułów na temat Septuaginty i wersji Biblii.
Pytanie ogolne do Was:
Powolujac sie na wypowiedz PUGI na temat wyrzucania balwanow i innych rzeczy, ktore raczej nie sa „dobre” i „pozyteczne duchowo” z naszego domu chcialam sie Was spytac jak to u Was wyglada?Pytam sie, bo ja kladac sie spac przedwczoraj spac nagle uslyszalam w mysli takie oto slowa: „Wyrzuc wszystkie balwany. „Nie wiem jak sie do tych slow ustosunkowac.Wiadomo w takich wypadkach trzeba byc BARDZO OSTROZNYM.
Czy Wy w waszych domach tez zrobiliscie „czystke”?
U mnie troche tego jest. Mam kilka obrazow m.in Matki Boskiej Czestochowskiej, Jezusa Milosiernego, ksiazki, medaliki. Za modlitwy i obrazki juz sie w czesci „zabralam”.
Powiem tyle ze teraz siegam czasem po katolickie ksiazki, by dostrzegac to co wczesniej NIEW IDZIALAM. Jedna z nich naprowadzila mnie niejako, dala do myslenia i byla impulsem w moich poszukiwaniach.
Jednak nie wszystkie te rzeczy naleza do mnie. Niektore pozyczylam sobie od rodziny do przeczytania lub tez dostalam. Np. rodzice poprzywozili pamiatki z Rzymu jak tam byli m.in rozaniec.(Ten wizerunek krzyza z „Chrystusem” na nim z piszczelami rzeczywiscie bardzo zacheca do modlitwy). Zreszta rozaniec nie zagosci juz w moim reku. To wiem juz napewno.
Nieraz slyszalam od osob w rodzinie ze czuli sie gleboko urazeni jak ktos wyrzcil ich rzeczy. Czemu sie wcale nie dziwie.
Na stronie zbawienie.com sa w tym temacie rady by te balwany SPALIC a nie tylko WYRZUCIC. Jak wyrzcimy to nigdy nie bedziemy mieli pewnosci, czy ktos sobie taka ksiazke czy obraz nie przywlaszczy jak bedzie wyrzucony w calosci.
Opcja wydania tego wszystkiego rodzinie to tez chyba nie jest dobra.
Rafale u Ciebie przeczytalam, ze wyrzciles krzyzyk, ktory od I Komunii nosiles na szyi.
Joanna jeśli mieszkasz, we własnym domu to Ty jesteś Panią tego domu – bynajmniej to co należy do Ciebie powinnaś to usunąć przede wszystkim. Nie wyobrażam sobie abym miał w domu jakiegoś bałwana – czy inne tego typu rzeczy „demoniczno-święte”.
Oczywiście książki katolickie posiadam jak katechizm, książki o szatanie o imieniu Maryji, Pio i inne, które dotyczą różnych religii – ale traktuje je do rozpracowania szatańskiej ideologii, nic poza tym.
Także książki czy jakieś modlitewniki można zostawić bo PRZYDAJĄ SIĘ by ukazywać INNĄ ewangelię, którą świadczą – a tym samym by ostrzec inne osoby, które nie dostrzegają jeszcze tego.
Jeśli dewocjonalia nie należą do Ciebie to uważam, że NIE MAMY prawa ich niszczyć czy wyrzucać – należy powiedzieć właścicielom czym one są i że nie chcemy ich dłużej i że chcemy zwrócić. Oczywiście może się zdarzyć, że właściciel może się oburzyć i nie przyjąć z powrotem to wtedy… NIE MA KOMPROMISÓW JAK DLA MNIE – i powiedzieć, że jeśli nie przyjmie to zostanie wyrzucone 😀
Może się tak zdarzyć, że mieszkamy z kimś kto jest bardzo bałwochwalczy – babcia, rodzice… – oczywiście jeśli to ich dom to NIE MAMY prawa wyrzucać i robić czystkę w domu. Jesli ktoś ma swój pokój to tam jak najbardziej ale gdzie indziej to uważam, że nie.
Uważam, że z mocą NAJPOTĘŻNIEJSZEGO Boga – JEDYNEGO – Chrystusa i Ojca (tak JEDYNEGO!!! ) to żadne bałwany z innych pokoji nie zrobią nam kompletnie nic bo… są malowankami z pustego plastiku albo drewna, z którego robi się wykałaczki nawet
A więc – jeśli coś należy do rodziny – należy oddać jej. Jeśli do Ciebie to dewocjonalia wyrzucić a książki można zostawić – a masz Joanno „niezłą” bibliotekę i doświadczenia dzięki którym możesz nie jednym osobą pomóc – jak już to zrobiłaś swoim pierwszym WSPANIAŁYM artykułem!
DoBrAnOc
Mi się ostał jeden obraz, jest w garażu, odwrócone to dziadostwo. Najchętniej spaliłbym mimo, że pewnie siostra miałaby za złe, że taki stary bałwan od kilku dekad w domu. Najlepiej spalić, a książeczki modlitewne ładnie się palą, np na starym grillu.
Pamiątka z komunii została u dawnego kumpla który za punkt honoru wziął sobie obronę tego dziadostwa przede mną.
Najchętniej to bym zdemolował wiele bałwanów przy drogach, ale by odbudowali. Niestety mieszkam nieopodal małej kapliczki, dużo tu w ogóle tego.
No ale jeśli czyjaś wartość to faktycznie czasem lepiej uszanować i najlepiej wysłać do tego kogoś, w domu cóż ja bym nie trzymał.
Joanno:)
Ja wyrzuciłam wszystko co mi wpadło w ręce a wiązało się krk; wszystkie różańce, łącznie z tym pomiątkowym po babci, krzyżyki wiszące na ścianie, komunijne pomiątki, obrazki po kolendach (cała kolekcja po teściowej) oprócz jednego obrazu-płaskorzeźby twarzy Chrystusa w cierniowej koronie, który był prezentem ślubnym od mojej mamy. Ale nie trzymam go z sentymentu czy przywiązania ale z powodu dziury w ścianie pod nim. Chciała bym coś kupić na to miejsce ale najpierw muszę przed zimą wymienić piec do centralnego itp. Poza tym przeglądałam na allegro różne obrazy i nie mam pojęcia co mogę bezpiecznie powiesić na ścianie, żeby tam nie było jakichś ukrytych przekazów choć pewnie przeginam w drugą stronę (Rafał, może coś doradzisz?:). Muszę przyznać, że bardzo mi on przeszkadza i myślę co jest dla mnie ważniejsze, Chrystus czy dziura w ścianie – tylko że mąż jest trochę oporny:) Nie wykluczam też, że w jakiejś starej torebce czy dawno nienoszonej kurtce w kieszeni ukrywa się coś co jeszcze czeka na swoją kolejkę. Pozostawiłam też jeden duży modlitewnik w celach jak pisał Rafał, poglądowych. Innych katolickich książek nie miałam, za to wyrzuciłam całą kolekcję książek o pozytywnym myśleniu, samouzdrawianiu, poprawianiu finansów, szybkim uczeniu się, hipnozie i autohipnozie, dwupunkcie, hooponopono i innych tego typu. Wydałam na nie kupę kasy, pozbyłam się bez żalu.
Chciałam jeszcze dodać uwagę na temat wyrzucania tego typu rzeczy w całości. Ja pracuję na skupie złomu i zaświadczam, że moja szefowa ma całą kolekcję krzyżyków, lichtarzyków itp. wygrzebanych ze złomu z odpowiednim komentarzem o tych co je wyrzucili, bezbożnikach jednych.
Na temat wyrzucania to tyle, mam nadzieję, że wkrótce wam doniosę o pozbyciu się tego co zakrywa dziurę w ścianie:)
Pozdrawiam.